szybkim i oczywistym, ale sympatycznym ślizgiem przez filmy, w które wpisano więcej z tak zwanego realnego, niż nam się wszystkim wydawało..
tako rzecz budda sylvester przyłapany w kluczowym momencie sytuacyjnego życioskrętu na tak zwanym przewracaniu kolejnej kartki: że najmocniejsze ciosy zadaje życie.. że przez pierwszą jego połowę próbujesz się przebić na szczyt, a przez drugą utrzymać na szczycie.. i tak dalej, i tak dalej.. taka motywacyjna influencerka ogólnie.. potem jest coś o Martym, potem o Na Nabrzeżach, tudzież przepisywaniu tych filmów pod ówczesną modłę.. potem coś o serii znaczących zbiegów okoliczności, które doprowadziły do, a potem już tylko o sobie..
wzorcowe stawianie znaków równości pomiędzy prywatnym życiem aktora a maską, per którą ów aktor sonifikuje własne obawy, lęki i frustracje - z figurą ojca na czele; przykrym odrzuceniem, jak również kolejnymi desperackimi próbami poszukiwania jego aprobaty w entuzjastycznej reakcji hordy dwunogich i anonimowych pełzaków, która zupełnie niczego nie znaczy.
budda sylvester in search of the real.